priest laying on the floor

Czy autorytety są jeszcze potrzebne?

Kwestia autorytetu, zarówno społecznego jak i życiowego nie różni się niczym od innych kwestii. W końcu wszystko jest dla ludzi, ale z umiarem. Autorytety mogą być jednak równie niebezpieczne, jak sekty, internet i wszystko, co czyni samodzielne myślenie zbędnym wysiłkiem. 

Skąd się wzięły autorytety?

Słowo „autorytet” funkcjonowało w rzeczywistości społecznej w najstarszych cywilizacjach. Problematyka ta interesowała w starożytności wielkich filozofów, jak Platon, Diogenes czy Arystoteles. Przez kolejne stulecia forma i zakres oddziaływania autorytetu ulegały licznym przemianom w zależności od stopnia rozwoju społecznego. W epoce nowożytnej pierwszą definicję autorytetu zamieścił Denis Diderot w Wielkiej Encyklopedii Francuskiej z 1751 roku. Do Polski termin przeniknął za pośrednictwem niemieckiego Autorität, które jest rozumiane w sposób personalistyczny, akcentujący takie aspekty, jak powaga umysłowa lub moralna, szacunek i uznanie dla osób odznaczających się określonymi kwalifikacjami.

Potoczne znaczenie autorytetu

Autorytet jest najczęściej utożsamiany z prestiżem. Podejrzewam, że na tej podstawie ludzie dobierają autorytety. Widzą siebie jako wpływowych ekspertów w swojej dziedzinie lub postępujących zgodnie z zasadami swojego idola, za którym podążają inni. Władza, wpływy i pieniądze to tylko niektóre źródła prestiżu. Dość ciekawymi są źródła związane z mądrością, wiedzą, leczeniem, niekonwencjolanymi metodami czy unikalnym spojrzeniem lub sposobem. Oczywiście to już są trudniejsze tematy, dlatego mało osób będzie marzyło o prestiżu jako naukowiec czy ktoś, ktoś skutecznie leczy ludzi. Istotną tu chyba jest akceptacja społeczna.

Samo słowo prestiż wywodzi się z łacińskiego prestigia, co oznacza kuglarstwo, mamidło, oszukaństwo, a po francusku prestige to po prostu czar. O ile autorytet i jego wybór bazuje na racjonalnych i logicznych przesłankach, tak prestiż jest oparty na emocjonalnym stosunku do wartości, które są szanowane społecznie.

Rola autorytetu w okresie dojrzewania

Całe życie kogoś naśladujemy. Problem w tym, ze przy okazji lubimy się porównać, a nie tylko czerpać wiedzę i doświadczenie. Dlatego przejmując wzorce autorytetu, przejmujemy je wszystkie – te złe i te dobre. I sposób postępowania oraz wzorce zachowań nie podlegają kwestionowaniu. Stad to niebezpieczeństwo, jakie niosą za sobą autorytety.

Często podkreśla się także związek autorytetu z zaspokajaniem potrzeb wyższych, jak szacunek, uznanie, potwierdzania własnej wartości, dominacji lub podporządkowania się. Stanowiąc dla człowieka źródło pewnych wzorców, wartości, informacji o standardach zachowań lub działaniach akceptowanych społecznie, pozwala tym samym odnaleźć się w gąszczu niejednokrotnie sprzecznych sygnałów napływających z otoczenia co do sposobu życia.

Sam miałem burzliwą młodość, dlatego łatwiej mi się odnieść do tego faktu i uznać go za kluczowy. Jeszcze nikt nigdy nie nauczył nikogo, jak żyć. Wiąże się to z nieprzygotowaniem do roli rodzica i brakiem dojrzałości. To są trudne sprawy, o których nikt nie umie rozmawiać, bo większość rodziców doszła do wniosku, że dziecko samo się nauczy dorosłości. Przy odrobinie szczęścia można przebrnąć przez burzliwą młodość, naśladując właściwe autorytety. Albo chociaż te, przez które nie będzie konfliktu z rodzicami.

Autorytet nauczyciela

O ile autorytety są potrzebne, tak nauczyciele nie są. Nauczyciele i farmaceuci to moim zdaniem dwa najbardziej niepotrzebne zawody świata. Nie mam skłonności antysocjalnych, ale jak pomyśle o podstawówce i liceum, to aż mnie ciarki przechodzą. Dwie instytucje przygotowujące do roli niewolnika w rytm pani od matmy czy geografii, które niedoruchane stawiają pały za byle co. Młodzież słuchająca obcych w nadziei, że dostanie pochwałę nie może przynieść dobrych efektów 30 lat później. Gdyby rola nauczyciela kończyła się na uczeniu, nie byłoby sprawy. Jednak wychowywanie cudzych dzieci czyni ten zawód bardzo trudnym. Rodzice natomiast z racji obowiązków zawodowych i braku czasu nie mają wyjścia, jak czerpać korzyści z faktu, że dzięki szkole nie muszą się zajmować dziećmi. Kolejna cicha akceptacja społeczna na zjawisko, którego skutkiem będzie osobista tragedia ludzi nienauczonych odpowiedzialności przy następnej zmianie gospodarczej.

Influencerzy to nowy autorytet i wzór do naśladowania

Stare łacińskie przysłowie mówi: Verba movent, exempla trahunt – słowa poruszają, a przykłady pociągają. Czy jednak można się dziwić młodym ludziom, że nie mogą się we współczesnym świecie odnaleźć i że zanikają tradycyjne wartości, skoro nawet dorośli nie są w tym względzie dobrym przykładem?

Sprawdź też: Po czym poznać, że twój były partner chce wrócić?

Niestety nie podam źródła, bo nie pamiętam. Ale z drugiej strony wystarczy chwila w internecie, aby znaleźć wiele ostrzeżeń, co do przyszłości młodego pokolenia zwanego pokoleniem Z. Wrzućmy wszystkich do jednego worka – influencerzy, celebryci, blogerzy – oni wszyscy zaczynają być wzorem do naśladowania. Coraz więcej młodych ludzi chce właśnie robić karierę polegającą na promowaniu produktów i usług w mediach społecznościowych. W takich warunkach tradycyjne wartości mają małe szanse na przetrwanie. 

Czy trudno im się dziwić? To są łatwe pieniądze. Poza tym kariera, jak każda inna.

Kilka miesięcy temu robiłem stronę internetową dla kobiety, która w wieku 39 lat postanowiła zostać influencerką. Nie wyszły jej cztery biznesy, była za dobra i za spolegliwa. Woli pracować z ludźmi, a nie się martwić o jutro wyliczając co chwilę zyski i straty.

Żyjemy w czasie kryzysu autorytetów

W obecnych czasach przeżywamy kryzys autorytetów, co poniekąd też widze po sobie. W dzieciństwie i młodości dużo czytałem i miałem całą listę wzorów do naśladowania. Moimi autorytetami nie był co prawda Einstein czy Papież, ale bylem w stanie wyjaśnić, co rozumienie życia i osiągnięć innych wnosi do mojego rozwoju. Einstein był debilem – Oppenheimer za to miał filozoficzne podejście. Zamiast Papieża podziwiałem Zole i swojego dentystę, bo miał dużo mądrych rzeczy do powiedzenia.

Etos pracy umarł i nie jest już autorytetem ten, kto ciężko pracuje. Naprawdę te czasy już minęły. Teraz autorytetem jest ten, kto jest albo szybszy od innych, albo wie więcej, albo skutecznie oszukuje. Ja też szczerze mówiąc nie widzę już potrzeby na wzorowaniu się na kimś, kto 40 lat tkwi w nieudanym małżeństwie, szczyci się wstawaniem codziennie o 6 rano i zarabianiem tej samej pensji którąś dekadę z rzędu. Autorytety się zmieniają i pandemia wyjdzie nam na dobre i też tu odciśnie swoje piętno.

Powstaje pytanie, czy starsze pokolenie będzie w stanie zaakceptować nowe podejście do tematu i wesprzeć młodych ludzi w osiąganiu celów? Dla nowego pokolenia sukces ma zupełnie inną definicję niż dla pokolenia Y.