Nie mam żadnych autorytetów życiowych i uważam, że każdy człowiek powyżej 16. roku życia, który takowe posiada powinien rozejrzeć się za jakimś autorytetem w dziedzinie psychiatrii, bo ewidentnie już, tudzież w niedalekiej przyszłości, będzie go pilnie potrzebował. Mam 27 lat i na swojej drodze nie znalazłem jeszcze jednostki, która byłaby godna mianowania na mój życiowy drogowskaz moralno-etyczny i światopoglądowy. Pewnie zabrzmiało to nieco pysznie i wyniośle, ale po pierwsze, mam to w dupie, bo bardzo daleko mi do bycia pysznym i wyniosłym, czyli cech epatujących brakiem szacunku do bliźniego, a po drugie, tak już mam i nic na to nie poradzę. Nie skrócę sobie penisa, po prostu taki się urodziłem. Nie moja wina, że świat został brutalnie wykastrowany z jakichkolwiek wzorców, które byłyby w stanie aplikować na miano prawdziwego autorytetu bez jakiejkolwiek skazy.
Tak gwoli ścisłości, to nie tyle został wykastrowany, co prawdopodobnie nigdy takowych nie miał. Szczerze śmiem wątpić czy po tej planecie kiedykolwiek stąpał ktoś (no może poza Jezusem, ale chodzi mi tu bardziej o zwykłych śmiertelników), kogo mógłbym z czystym sumieniem i w zgodzie z samym sobą mianować swoim mentorem i autorytetem. No bo niby gdzie, w jakich kręgach i środowiskach szukać prawdziwych wzorców do naśladowania? W sejmie, w kościele? Teoretycznie tak, ale czy burdele to faktycznie dobre miejsce do tego typu poszukiwań? Bo być może to ja jestem w błędzie, gdzieś te wybitne jednostki jednak skrzętnie się ukrywają, a ja zamiast czerpać z ich mądrości i moralnej nieskazitelności, pędzę po omacku, rozpieprzając się co chwila na co bardziej ostrym zakręcie swojej krętej, niczym myślenie posła Niesiołowskiego, egzystencji.
Dla zupełnej jasności tematu, chciałbym uściślić, że nie neguję istnienia autorytetów w konkretnych dziedzinach wiedzy. Stephen Hawking z całą pewnością może być uznawany za współczesnego mentora w dziedzinie fizyki, Janusz Gajos, jeśli chodzi o aktorstwo, a Andrzej Strejlau w zakresie teorii futbolu i w zupełności się z tym zgadzam. Przyznasz jednak, że zadając komuś pytanie o jego autorytet, z reguły, nie masz na myśli konkretnej dziedziny wiedzy, a raczej ogólnie pojętą egzystencję, moralne zachowanie w codziennych sytuacjach, nieskazitelne czyny, przeszłość i osobowość. Czy wrzucając wszystkie te cechy do jednego gara i dokładnym wymieszaniu składników, jesteś w stanie, z czystym sumieniem, napisać na nim imię i nazwisko osoby, która spełnia je całkowicie bez jakichkolwiek zarzutów i bez zawahania dopisać „bez konserwantów”? Jeśli tak, to chętnie ujrzę takowe w komentarzu z jakimś krótkim uzasadnieniem.
Myśl samodzielnie!
Wierzę i jestem głęboko przekonany, że absolutnie każdy o zdrowych zmysłach odznacza się poziomem wrażliwości, minimum logicznego myślenia, pozwalającym wyciągać te najbardziej oczywiste wnioski oraz poziomem empatii, które pozwalają na wykształcenie się moralności nakazującej ogólnie przyjęte postępowanie właściwe i uczciwe. Nieskromnie powiem, że, podobnie jak zdecydowana większość z nas, posiadam przynajmniej strzępki wyżej wymienionych cech, co już pozwala mi na wypracowanie przynajmniej podstaw norm, którymi należy się kierować w swoich działaniach, dlatego też nie potrzebuję żadnego autorytetu, na którym musiałbym się w tej materii wzorować. To tak jakbym szukał autorytetów w pisaniu wśród blogerek – kosmetyczek. Po co, skoro piszę lepiej, niż 99% z nich. Tak, uważam, że skromność dla skromności jest przereklamowana i szkodliwa.
Usilne szukanie autorytetów jest zaprzeczeniem tych cech i wręcz przyklejeniem sobie na czole łatki z wielkim napisem „IDIOTA”. Tak, posiadanie autorytetu lub, co gorsza, autorytetów, którzy są drogowskazem i odpowiedzią na ogólne pytania typu „jak żyć?” czy „jak żyć uczciwie?” jest ujmowaniem sobie zdolności konstruktywnego myślenia na poziomie absolutnie minimalnym oraz świadomej interpretacji zdarzeń i wyciągania z nich logicznych wniosków. Jest swego rodzaju zwolnieniem się z odpowiedzialności za swoje decyzje i po części bezwiednym podporządkowaniem się najczęściej obcej osobie, która, jak już wspomniałem na początku, też z pewnością nie jest bez jakiejkolwiek skazy. Wierząc we wszystko, co mówi Twój guru i bezmyślnie negując każdą rzecz, której on się sprzeciwia stawiasz się w roli pokornego wyznawcy, którym można dowolnie i z największą łatwością manipulować. Tak więc, myśl samodzielnie, bo potrafisz! Inaczej już by Cię tu nie było.
„Wiara w autorytety powoduje, że błędy autorytetów przyjmowane są za wzorce.”
Lew Tołstoj
Po co Ci autorytet?
Pytanie do wszystkich zwolenników posiadania autorytetów – co takiego Ci dają? Czego Cię uczą? W jaki sposób pomagają Ci być lepszym człowiekiem? Z założenia większość z nas chce postępować uczciwie, prawo, być dobrymi ludźmi. Znajdujemy więc sobie osoby, na których się wzorujemy, no bo przecież nie mamy własnych mózgów, aby wypracować swoje standardy. Tak, wiem, że system wręcz dwoi się i troi, abyśmy jak najrzadziej używali tego, jakże potrzebnego, organu, ale bez naszej na to zgody jest na przegranej pozycji. Co najbardziej smutne, niestety wielu, na własne życzenie, oddaje ten organ w dożywotnią dzierżawę systemowi, który orze w nim bruzdy bezmyślności i bezrefleksyjności. „Kiedy rozum zaśnie, kiedy pójdzie spać, to jest pora właśnie, by się bać” – pomyśl nad tymi słowami Budki Suflera.
Czemu Jan Paweł II nie powinien być Twoim autorytetem?
Dla wielu polaków niekwestionowanym mentorem numer jeden jest „święty” (dajcie osobę, a cud się znajdzie, teraz czekam na swoją beatyfikację, bo w czym niby jestem gorszy od Jana Pawła II?) Karol Wojtyła. Papież Polak jest w naszym kraju dyżurnym guru moralnym, etycznym, światopoglądowym i jakim tylko być można, a jakiekolwiek podważanie jego poglądów, negowanie słuszności jego intencji i czynów czy niezgadzanie się z jego opinią jest karane wręcz społecznym ostracyzmem i uważane za chorobę umysłową. Czemu? Witaj potęgo mediów i propagandowa indoktrynacjo. To smutne, ale ludzie polegają na zdaniu innych tylko dlatego, że Ci są znani bądź piastują wysokie stanowisko kościelne. Taaak, włodarze, tej jakże niepotrzebnej instytucji, w naszym kraju, gdzie kościołów jest więcej niż liści na drzewach, w dalszym ciągu przez wielu traktowani są niczym bogowie. Jednak ku mojemu niezmiernemu zadowoleniu nasza mentalność w tej materii zaczyna się zmieniać i zmierzać ku lepszemu (czyt. coraz mniej osób chodzi do kościoła i wpuszcza „dobrodziejów” w swoje skromne progi).
Większość ludzi niestety nie poddaje tego wszystkiego własnej weryfikacji, nie przepuszcza przez swoje filtry moralności i zasad, masakrując tym samym bez litości resztki swojej inteligencji. Czy naprawdę jesteś na tyle bezmyślny i jałowy umysłowo, że nie potrafisz rozróżnić tego, co jest dobre, a co niekoniecznie? Jak należy postępować, a czego należy unikać? Jak traktować innych ludzi, a jak tego nie robić? Naprawdę potrzebujesz do tego kogoś, kto poprowadzi Cię za rączkę? Mam teraz kluczowe pytanie do wyznawców Jana Pawła II – jak osoba świętej pamięci Karola Wojtyły pozwoliła Wam stać się lepszymi ludźmi? Czego się od niego nauczyliście, do czego sami nie bylibyście w stanie dojść i to relatywnie wcześnie? Na to pytanie również bardzo chętnie ujrzałbym odpowiedź w komentarzach.
Autorytet poszukiwany!
Z pewnością, na naszej planecie, istnieją jednostki, które zdecydowanie godne są naśladowania w wielu aspektach. Absolutnie tego nie neguję. Świat nie składa się z samych przeciętniaków czy niegodziwców odpornych na krzywdę drugiego człowieka oraz cieszących się z najmniejszego nawet potknięcia bliźniego. Co więcej, głęboko wierzę, że tacy ludzie są w zdecydowanej mniejszości. Nie mniej jednak, autorytet nie może być jednym z wielu, nie może zginąć w tłumie przeciętności. Musi wyróżniać się czymś więcej! Musi rozciągać się wokół niego ta poświata wybijająca go z tłumu średniactwa i pospólstwa. Niestety, rozglądam się uważnie i nikogo takiego na horyzoncie nie widzę. Nie możemy być przecież pewni w 100% uczciwości nikogo poza samym sobą, czyż nie?
Czy dla kogoś niepodważalnym autorytetem była Matka Teresa? Z pewnością mogła takowym być biorąc pod uwagę to, co oficjalnie robiła. Jednak po jej śmierci na jaw wyszły fakty, które niekoniecznie dodały jej punktów do „świętości”. Czy ktoś może ręczyć i być w 100% przekonany, że Jan Paweł II był moralnie czysty przez cały okres swojej duchowej posługi? No nie. Jeśli więc nie jesteś pewien, to jak możesz uznać taką osobę za swój autorytet, na którym będziesz się wzorował? Przestań tkwić w intelektualnej i światopoglądowej niewoli, myśl autonomicznie, nie bierz niczego za pewnik i powątpiewaj w największych. Ty jesteś dla siebie najlepszym drogowskazem i jeśli Twój mózg pracuje na absolutnie przeciętnym poziomie, podobnie jak większości z nas łącznie ze mną, to Tobie również niepotrzebni są żadni życiowi mentorzy.
A może myślisz zupełnie inaczej? Może masz swój autorytet, za który absolutnie możesz ręczyć i jesteś przekonany, że warto naśladować go w każdym aspekcie naszej egzystencji. Jeśli tak właśnie jest, to śmiało napisz o nim w komentarzu z krótkim uzasadnieniem czemu właśnie ten. Przekonaj mnie, że nie mam racji. Tak czy inaczej, osobiście jednak jestem zwolennikiem myślowego autonomizmu, do czego bardzo gorąc Cię zachęcam.
Nie bierzmy autorytetu za prawdę, a prawdę za autorytet.