man watching tv

Przegryw życiowy. Dlaczego czujemy się życiowo przegrani?

Aktualizowane: 29 czerwca, 2025 opracowane przez Michał Kiełbasiński

 

 

Budzik o 4:30 nad ranem drze Ci japę prosto do ucha, że ten sen trzeba będzie jednak przerwać i że nie odpuści dopóki nie wstaniesz. Jak co dzień ulegasz.

W zamian czeka Cię zamiennik utraconych emocji w postaci niekontrolowanego uderzenia małym palcem o krawędź łóżka, który to również dostarcza Ci niezapomnianych przeżyć sensorycznych z nagłą, werbalną egzaltacją, której daleko do klasy Beaty Tyszkiewicz i poprawności językowej profesora Bralczyka. Kuśtykając na jednej nodze do łazienki i nie nazbyt poetycko uraczając przestrzeń słowami powszechnie uznawanymi za obraźliwe, Twoje ciało nasącza się wkurwieniem i chęcią strzelania do każdego, kto pod złym kątem podniesie brew lub w zbyt głośny sposób postawi filiżankę na biurku.

Jedno nic nieznaczące zdarzenie z rana sprawia, że przez resztę dnia układasz w głowie plan tortur dla każdego, kto w najmniejszym choćby stopniu, dotknął tej struny wkurwu, która złowrogo drga w Twojej rozdygotanej duszy. Normalni ludzie o tej godzinie jeszcze śpią, kiedy Ty siedzisz w autobusie, który wygląda jakby woził do pracy budowniczych piramid w Egipcie, ze świadomością raz po raz uciekającą Ci poza horyzont wyobraźni. Lecisz bez trzymanki na totalnym autopilocie, wyglądasz jak prekursor ataku zombie wykastrowany z procesów poznawczo – myślowych z jedną ideą kotłującą się w głowie – byle do 14:00, byle odpieprzyć korporacyjną „pańszczyznę”.

Dlaczego jestem przegrywem?

Praca jak to praca. Denerwujący szef, którego najchętniej sprzedałbyś na organy na rynku w Stambule jakiemuś Turkowi, które chce nakarmić swojego psa. Pensja, którą Cristiano Ronaldo wydaje dziennie na żel do włosów, waciki do manicure i papier toaletowy z 58 warstwami, konfidenci na każdym skrzyżowaniu i wylotówce, każde najmniejsze niepowodzenie robi w głowie erupcję superwulkanu i wyrzuca kurwy we wszystkich możliwych i niemożliwych koniugacjach, bo się ten mały paluszek z rana, który zachwiał całą mentalną równowagę, co chwila aktywuje. Jednym słowem bierzesz to na przetrwanie. Nie myśląc o niczym sensownym. Bo po co? Oby do tej 14:00 i oby znów wsiąść w ten sam autobus, którym wieźli sarkofag z Tutanchamonem, żeby po raz kolejny przespać całą półgodzinną trasę.

Sprawdź też: Różnica pomiędzy medytacją, modlitwą i wizualizacją

Upragnione mieszkanie. Nareszcie nastaje jaśniejsza strona mocy. Instalujesz swoje jestestwo w pokojowych 90 stopniach, przepusczasz coś na szybko przez układ pokarmowy i zaczynasz tracić funkcje życiowe, a wewnętrzna bateria zaczyna pikać złowrogo, po czym rozładowuje się całkowicie, odcinając Cię od ostatnich powiewów świadomości. 15 minut, no maks pół godziny drzemki przecież nikomu nie zaszkodzi. Budzisz się. Spoglądasz na zegarek. Jest 19:12. Trzeba szybko skomponować jakieś żarcie, bo zaraz zaczynają się seriale, a potem po raz tysiąc sześćset pięćdziesiąty szósty obejrzysz jak John Rambo w pojedynkę wygrywa wojnę w Wietnamie.

man with beer watching tv

Znasz to? Czy tak w dużym skrócie wygląda Twój przeciętny dzień? Czy codziennie robisz z siebie odmóżdżoną amebę, którą interesuje jedynie to, żeby się nażreć? Bo to, że nie strzelasz sweet foci Iphonem 10, nie wyrywasz dupek z najnowszego modelu Bety, Twoje jaja nigdy nie widziały napisu Calvin Klein, a na wakacje zamiast na Zanzibar pojechałeś nad najbliższe jezioro, nie sprawia, że jesteś gorszy od tych, którzy robią lub posiadają wszystkie wyżej wymienione rzeczy. Kasa nie jest miarą Twojej wartości jako człowieka, a jeśli tak myślisz to sam robisz z siebie życiowego przegrywa.

A wiesz z czego wynika takie myślenie? Z tego, że niestety często jest ono słuszne i zgodne z rzeczywistością. Z tego, że doskonale wiesz, że, pomimo braku kasy, nie masz do zaoferowania w zamian nic więcej, niż chęć jej posiadania i zazdrość w stosunku do tych, którzy ją mają. Doskonale zdajesz sobie sprawę, że ostatnią książką, jaką przeczytałeś, i to przy pomocy mamy, były „Dzieci z Bullerbyn” i w związku z tym intelektualnie zatrzymałeś się na poziomie średnio rozwiniętego szympansa. Masz świadomość tego, że nie robisz zupełnie nic w kierunku zmiany, której oczekujesz. Nie masz żadnej idei, której byłbyś gotów poświęcić się w jakimkolwiek stopniu, nie interesuje Cię nic oprócz niedzielnego tournee po galerii handlowej, bezsensownym pierdoleniu z koleżanką o innych koleżankach

Bo dopóki próbujesz, rozwijasz się na wielu płaszczyznach, nie robisz z siebie intelektualnej i fizycznej ameby w sposób, gdzie po 30 – stce jedynym tematem, na który można z Tobą porozmawiać jest to ile mamrotów wypiły żule na ławce w ostatnim odcinku „Rancza”, a zawiązanie buta na stojąco jest dla Ciebie wysiłkiem porównywalnym ze wspinaczką na Mount Everest na rękach w kąpielówkach i z Dorotą Wellman przywiązaną do pleców, to nie masz prawa czuć się gorszy od tych, których jedyną przewagą nad Tobą jest posiadanie większej ilości papierków z podobizną Jagiełły czy Zygmunta Starego.

 

Jak nie być przegrywem?

Jak przestać być przegrywem? To proste – miej ambicje. To nie praca, która nie jest pracą Twoich marzeń i brak hajsu czynią Cię życiowym przegrywem. Jedynym czynnikiem, który tego dokonuje jesteś Ty sam. Ty i Twoje nawyki. Ty i Twoje pozbawione ambicji przyzwyczajenia. Ty i Twój brak chęci i samozaparcia, żeby cokolwiek zacząć w swoim życiu zmieniać. Bo to wymaga wysiłku. Bo łatwiej położyć się z pilotem w jednym i browarem w drugim ręku, paczką czipsów na kroczu i oglądać odmóżdżające programy narzekając, że się nic nie poprawia i zapewniać, że gdyby tylko te skurwysyny tam na górze nie kradły to… zgadzam się, wtedy byłoby dużo łatwiej, ale zadaj sobie pytanie czy to Ty sam nie okradasz się najbardziej, będąc głównym organizatorem zuchwałej grabieży swoich marzeń. Dlatego przestań być życiowym przegrywem na własne życzenie.

 

Na początek – oddech.
Nieważne jak bardzo frustrujący był poranek ani jak mocno bijesz się z myślą „jestem przegrywem” – to tylko myśl, nie fakt. Poniżej dostajesz plan działania, który przerabiali ludzie w bardzo podobnym stanie: zniechęceni, wkurzeni na siebie, z poczuciem „jadę na autopilocie”. Jeśli potraktujesz te kroki poważnie i dasz sobie 90 dni, zobaczysz pierwsze realne zmiany.


1. Reset chemii – ruch i światło przed pracą

„Nie mamy wpływu na wschód słońca, ale mamy wpływ na to, co robimy po przebudzeniu.”

  1. Światło – zaraz po alarmie idź do okna / na balkon na 2-3 minuty (bez okularów przeciwsłonecznych). Światło wczesnego rana obniża kortyzol w ciągu dnia i podnosi serotoninę.

  2. 3 minuty ruchu – pajacyki, pompki na kolanach, najprostsze przysiady. Celem nie jest „ładna forma”, lecz podbicie dopaminy i przełamanie odruchu marudzenia.

  3. Woda + sól – szklanka wody, szczypta soli himalajskiej / morskiej. Odwodnienie = gorszy nastrój.

To wcale nie „magia biohackingu” – to neurobiologia. Rób przez 14 dni i zobacz, jak zmieni się poranny próg wkurwu.


2. Szybki audyt „trzech baterii”

BateriaPytania kontrolneMinimalny krok dziennie
Fizyczna6-7 h snu? 10 min ruchu?8 000 kroków albo 20 pompek przy blacie
EmocjonalnaZ kim rozmawiam najczęściej? Daje czy wysysa energię?1 wiadomość do osoby, która Cię wspiera
IntelektualnaOstatnia książka / kurs / artykuł rozwijający?10 stron dziennie, 15 min podcastu w autobusie

Jeśli choć jedna bateria jest permanentnie pusta – pojawia się poczucie „przegrywu”. Zasilaj wszystkie trzy codziennymi mikro-nawykami, a fundament pod większe cele zbuduje się sam.


3. Reguła 1-1-1 na początek zmiany

„Ambicje bez nawyków to auto bez kół. Może mieć silnik, ale nie pojedzie”.

  • 1 nowy nawyk finansowy – np. automatycznie przelewaj 10 % każdej wypłaty na osobne konto/„poduszkę”.

  • 1 nowy nawyk rozwojowy – 15 min dziennie książka/udemy/yt. Konkretny temat, nie surfing.

  • 1 nowy nawyk fizyczny – rozgrzewka 5 min przed prysznicem + 20 przysiadów.

Trzy mikrokroki to akceptowalne obciążenie dla mózgu. Robisz codziennie, odhaczasz w aplikacji lub na kartce. Po 30 dniach progres jest policzalny.


4. „Mapa wkurwu” – zamień frustrację w paliwo

  1. Spisz wszystkie rzeczy, które dziś doprowadziły Cię do szału (szef, autobus, brak kasy).

  2. Zaznacz te, na które masz wpływ (np. kompetencje = lepsza praca; kondycja = trening).

  3. Jedno zdanie akcji przy każdym punkcie:

    • „Szef krzyczy? ➜ Do końca Q1 robię minikurs negocjacji i szukam alternatyw.”

    • „Autobus zombie? ➜ 3 razy w tygodniu jadę rowerem.”

Wkurw to energia. Jeśli zostaje w głowie – truje; jeśli zamienisz go w plan – napędza.


5. Otoczenie > silna wola

  • Posprzątaj portfel, biurko, pulpit. Chaos wokół = chaos w głowie.

  • Usuń z telefonu 3 apki/zasięgacza (TikTok, powiadomienia news).

  • Subskrybuj 2 kanały/ newslettery z wiedzą, nie memami.

Środowisko wygrywa z motywacją w 80 % przypadków.


6. Jak użyć runy Fehu (jeśli chcesz duchowego wsparcia)

  1. Oczyść symbol (sól lub dym z szałwii).

  2. Naładuj intencją: zamknij oczy i powiedz głośno, na co konkretnie kierujesz energię Fehu (np. „zamknięcie długów do grudnia 2024”).

  3. Noś w portfelu albo jako wisiorek przez 21 dni bez przerwy.

  4. Działaj: każdego dnia zrób choć jedną mikro-rzecz przybliżającą Cię do celu finansowego.

Bez kroku 4 runa jest tylko ładnym znaczkiem.


7. Kiedy iść do specjalisty?

Jeśli:

  • poranny wkurw przeradza się w stałą agresję,

  • „drzemka po pracy” trwa 3-4 h i budzisz się o 2:00 w nocy,

  • zero motywacji > 6 tyg,

rozważ rozmowę z psychologiem i badania krwi (wit. D, ferrytyna, tarczyca). Czasem „mentalne” problemy to biochemia.


TL;DR

  • Zmieniasz nawyk po nawyku, nie wszystko naraz.

  • Łącz duchowe (Fehu) z praktycznym (budżet, ruch).

  • Wkurw = paliwo, jeśli przerobisz go na plan.

  • 90 dni konsekwencji > 90 motywacyjnych filmików.

Zacznij dziś od kroku 1: 3 min ruchu + szklanka wody + światło. Reszta z czasem się poskłada. Powodzenia – nie jesteś przegrywem, dopóki działasz.

Raz, dwa, trzy – plan minimum, który wyciąga z „przegrywu”

Nie ma magii, nie ma skrótu – jest krok po kroku. Wybierz z listy minimum 1 rzecz z każdego filaru i rób ją przez 90 dni. Kosztuje dokładnie 0 zł i działa lepiej niż kolejny motywacyjny TED-talk.

FilarPoziom XS (≤ 5 min)Poziom S (≤ 15 min)
Ciało20 pajacyków tuż po wstaniu1 runda pompek + przysiadów (tabata 4 min)
Umysł10 stron książki codziennie3 × w tygodniu kurs / podcast 15 min
FinanseAutomatyczny przelew 5 % pensji na „poduszkę”Arkusz budżetu 50/30/20—wypełniany co niedzielę

Reguła 1-1-1: dopóki te trzy mikronawyki dzieją się każdego dnia, nie jesteś przegrywem – nawet jeśli szef drze się jak banshee, a autobus śmierdzi piramidą Cheopsa.


Runa Fehu: bonus, nie zamiennik

  1. Oczyść (sól, palo santo czy zwykła woda z intencją).

  2. Naładuj: trzy wdechy, i mów jasno cel: „Spłacam kartę do X.06.2024” → Fehu lubi konkrety.

  3. Noś w portfelu – ale opróżnionym z rachunków (śmieci = zator energii).

  4. Działaj: codziennie 1 mikro-ruch w stronę celu → bez tego runa jest blaszanym brelokiem.


„Przeraża mnie skala zmian” → metoda 2 metrów

Wyobraź sobie, że przed Tobą 100-metrowa ciemna jaskinia. Masz latarkę, która oświetla… 2 metry. Idziesz tylko te 2 metry, a potem kolejne. Tak samo:

  • Nie twórz od razu reżimu 5 siłowni + keto + 10 h kursu Pythona.

  • Dziś: pół litra wody, 10 stron książki, 5 min budżetu. Koniec.

  • Jutro: znowu 2 metry. Po 90 dniach jesteś kilkaset metrów dalej – bez dramatów.


Ostatnia dźwignia: otoczenie > silna wola

  • Telefon: usuń 3 apki, które kradną Ci czas.

  • Portfel / biurko: zero paragonów z 2018 r., zero starych opakowań po batonach.

  • Ludzie: 1 „wysysacza” zamień na 1 osobę, która robi coś, co Ty chcesz robić.

Motywacja przegrywa z otoczeniem w 80 % prób. Zmień planszę – wygrywasz z automatu.


TL;DR

Przegryw to stan, nie wyrok.

  • 90 dni × mikro-nawyki + runa Fehu w portfelu + sprzątnięte otoczenie.

  • Wkurw = paliwo → spisz, filtruj, zamień w plan 2 metrów dziennie.

  • Jeśli konsekwentnie robisz te małe kroki, nie da się nimi nie przełamać impasu.

Zacznij dziś: 20 pajacyków, szklanka wody, wyrzuć stare paragony – i pozwól, by Fehu przypominała Ci, po co to robisz. Powodzenia 🔥