Walentynki, czyli, jak ja to nazywam, dzień dawania dupy za tulipana, zakorzeniły się w naszej kulturze niczym orgazmy na zakrystiach. Z jednej strony, święto szalenie pozytywne, bo kultywujące miłość, czyli uczucie bezsprzecznie najpiękniejsze, które powinno być promowane jak najczęściej. Z drugiej jednak, przesiąknięte sztucznością, bezwzględną komerchą i statystykami sprzedaży słodkich serduszek czy pluszowych penisów.
Nie jestem fanem walentynek
Jako zwolennik naturalności zachowań i przeciwnik jakichkolwiek sugestii do nich się odnoszących, nie jestem fanem Walentynek.
Nie jestem fanem, dlatego, że to święto mnie do czegoś zmusza. Coś mi narzuca. Wpaja, że jeśli nie zrobię tego czy tamtego to będę tym czarnym charakterem, jak kartony, które zabiły Hankę w „M jak Miłość”. Zmusza do zastanawiania się kilka dni przed, co w tym roku kupić lub gdzie zabrać swoją ukochaną dokładnie tego dnia, 14 lutego. Bo jak zabiorę 13, 15 czy 16-ego to będę zimnym, nieczułym draniem, który, o zgrozo!, przestał kochać i nie zależy mu już na związku ani krztę, do czego, po eksperckich konsultacjach z inteligentnymi inaczej koleżankami, dochodzi moja ukochana. W żaden inny sposób tego dnia już nie dochodzi z racji zajebistego focha, którego przytup wywołuje tsunami w Indonezji.
Cóż, pranie mózgu to coś, czemu ludzie poddają się nad wyraz chętnie. Skoro już jednak popkultura uraczyła nas takimi celebracjami, to może warto poznać kilka faktów na temat Walentynek, które myślę dla większości są średnio znane. Każdy wie, że był św. Walenty i tyle.
19 faktów na temat Walentynek
1. Najbardziej znaną powiastką, która podobno może dawać podwaliny pod święto zakochanych, jest historia jakoby cesarz Klaudiusz II zakazał rzymskim mężczyznom żenienia się podczas wojny. Wiadomo – mają mieć w głowach walkę, a nie cipki. Sprzeciwiał się temu biskup Walenty, który dawał zakochanym potajemne śluby. Jak romantycznie. Walenty za tę samowolkę został jednak uwięziony i skazany na śmierć. Legenda głosi, że podczas pobytu w więzieniu napisał list do córki klawisza podpisany „od Twojego Walentego”. Ale myślę, że po kilku miesiącach w więzieniu napisałby do każdej kobiety, którą by zobaczył.
2. Mówi się, że genezą dnia św. Walentego mogą być również tzw. Lupercalia, czyli festiwal płodności w Starożytnym Rzymie. Obchodzony był w dniach 13 – 15 lutego. Mężczyźni losowali imię dziewczyny z pudełka. Wylosowaną dziewczynę przyprowadzali następnego dnia na festiwal. Niektóre źródła podają nawet, że taka wylosowana dziewczyna zostawała jego całoroczną partnerką seksualną. Jak widać, ułańska fantazja istniała już w średniowieczu.
3. W 1537 roku angielski król Henryk XVII oficjalnie mianował 14 lutego dniem Świętego Walentego. Może to jemu dziewczyna wtedy po raz pierwszy wzięła z połykiem. Historycy sprzeczają się co do tej kwestii.
4. A tymczasem, w czasach epoki wiktoriańskiej napisanie walentynkowej karty brane było za złą wróżbę. Coś jak dzisiaj czarny kot przebiegający drogę lub dopuszczenie do głosu Terlikowskiego.
5. Każdego roku, na Walentynki, wysyłamy sobie blisko miliard miłosnych kartek. To tak dużo, że ja pierdolę.
6. Wiedziałeś o tym, że 14 lutego to, oprócz święta zakochanych, również dzień prezerwatywy? Myślę, że warto to połączyć. I robimy to, bo według statystyk Durexa w ten właśnie dzień sprzedaż gumek wzrasta o 20-30%.
7. Najbardziej spektakularnym prezentem miłosnym w historii była indyjska świątynia Taj Mahal, którą dla swojej żony wybudował Szahdżahan – władca muzułmańskiego imperium w Indiach. Miał gest, prawda?
8. Co roku, 14 lutego, miejsce życia Romea i Julii, a więc włoska Verona otrzymuje blisko 1000 listów adresowanych do Julii. Może im powiedzieć, że ona już nie żyje?
9. 73% kupujących kwiaty na Walentynki to faceci, podczas gdy jedynie 23% to kobiety. Pewnie jakieś feministki. Nie idźcie ich tropem drogie Panie, już my Wam będziemy kupowali te kwiaty.
10. A to ciekawostka! Trochę to wyjaśnia powyższy punkt. Podobno ok. 15% amerykańskich kobiet sama wysyła sobie kwiaty na Walentynki. Ach, co za niespodzianka! Ojojojojojojojojoj, jakie piękne!
11. A w Finlandii Walentynki zwą się Ystävänpäivä (w tłumaczeniu „dzień przyjaciela”, nie będę pisał jak się to wymawia, bo legenda głosi, że wie to tylko trzech fińskich językoznawców) i nie są świętem zakochanych, a dniem pamięci o kumplach i przyjaciołach właśnie. Czyli nie poruchasz.
12. Lekarze w XIX wieku zalecali swoim pacjentom jedzenie czekolady jako antidotum na tęsknotę po ukochanej osobie. Na pytania o antidotum na dużą dupę, rozkładali ręce. Pacjentki w geście solidarności to samo robiły z nogami.
13. Średnia liczba oświadczyn w święto zakochanych wynosi każdego roku blisko 220.000. Planujesz coś na ten rok? Bo ja nie.
14. Podobno ok. 3% właścicieli zwierząt domowych daje walentynkową kartkę swojemu pupilowi, który ten poryw miłości ze strony właściciela chętnie zamieniłby na jakieś żarcie.
15. Najdłuższy staż małżeński należy do pary z UK, która była ze sobą 88 lat aż do śmierci jednego ze współmałżonków. Podobno codziennie przy śniadaniu na nowo się sobie przedstawiali. Żartowałem. Wszystkim parom życzę pobicia tego rekordu.
16. W Korei Południowej, czyli tej lepszej, taką mini walentynką jest 14 dzień każdego miesiąca, nie tylko lutego. I tak, np. 14 stycznia to dzień przy świecach, 14 Maja – dzień róży, 14 czerwca – dzień pocałunku, 14 października – dzień wina, a 14 grudnia – dzień przytulania.
17. Pocieszenie dla osób, które nie znalazły jeszcze swojej drugiej połówki – dzień po walentynkach możecie świętować dzień singla i wymieniać się ulubionymi stronkami porno.
18. A tymczasem w 2011 roku Iran zakazał w swoim kraju kartek, prezentów, słodkich misiów pluszowych i innych akcentów walentynkowych jako protest przeciwko rozprzestrzenianiu się kultury zachodu w państwach islamskich. To, według tych oszołomów, może działać tylko w jedną stronę.
19. Symbol wstążki towarzyszący Walentynkom pochodzi z czasów średniowiecza. Rycerze walczący w zawodach dostawali wstążkę od swoich ukochanych. Na szczęście. Połowie z tych kobiet po zawodach zostawała tylko wstążka. Dzicz.
Nie dam sobie ręki uciąć, że Walentynki skonsolidowały więcej trudnych związków z problemami niż były przyczyną rozpadu tych, w których facet o tym święcie zapomniał. Jedno jest pewne. Walentynki, podobnie jak Sylwester służą prokreacji. Dlatego świętujcie je „dogłębnie” i całym sobą, żeby w przyszłości miał kto zapierdalać na moją nędzną emeryturę, do której mam nadzieję nie dociągnę. To chyba jedyny plusik, który mogę przypisać Walentynkom. Niestety.
Cóż za negatywne zakończenie. Nie zostawię Cię tak, dlatego wstawiam zdjęcie słodkiego misia z walentynkowym serduszkiem specjalnie for You*