Znowu nie zagadałem do dziewczyny

Krótka opowieść o tym, jak nie zagadałem do dziewczyny i bardzo tego żałowałem. I rzecz jasna następnym razem wezmę się na odwagę, podejdę i zacznę rozmowę z dziewczyną.

Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami, za siedmioma… no dobra, to wcale nie było tak daleko. Centrum malowniczej, że tak zażartuję, acz klimatycznej Łodzi. Szary, ponury poniedziałek, który idealnie wpasowuje się w klimat miasta włókniarzy, które z szarością ma wspólnego więcej niż dupa największego na świecie słonia. Ludzie leniwie poruszają się ze wzrokiem utkwionym w chodnik, a ich myśli znajdują się gdzieś wysoko w chmurach, gdzie podobno powstają tajemnicze niebieskie migdały. I tylko delikatna mżawka, od czasu do czasu, subtelnie nawilżająca ich skronie, sprawia, że ożywiają się na krótką chwilę.

Sam też w sumie szedłem jakby nieobecny, wtapiając się w tę rzeczywistość, z której ktoś wyssał resztki życia i wykastrował z jakiegokolwiek zainteresowania drugim człowiekiem. Każdy był dla siebie, zamknięty w swoim własnym świecie i nikt raczej nie miał ochoty opuszczać tej introwertycznej strefy komfortu.

W końcu dotarłem do przystanku. Byłem tak zamyślony, że nawet nie pamiętam drogi i ludzi, których mijałem. Typowy polski przystanek. Boczna szyba wybita przez dresa po dopalaczach, który ćwiczył ciosy z dyńki, odkrywszy tym samym jedyne powołanie swojej głowy. Wyrwany kosz, obok którego leży co najmniej połowa jego zawartości, włącznie ze zużytymi prezerwatywami, gumy do żucia poprzyklejane do ławek i nawalony jegomość, bełkoczący pod nosem jak to zaliczał wszystkie laski na całonocnej imprezie, pobił wszystkich pakerów i że w ogóle, gdyby tylko chciał to… ho ho!

Sprawdź też: Jak zrobić pierwszy krok do chłopaka?

Szybki rzut okiem na rozkład. Moja 15-stka powinna być za 13 minut. Biorąc pod uwagę to, że zegarek mi się spieszy, mam jakiś kwadrans. Kwadrans nudy i obserwowania gimbusów z telefonami przed oczyma, staruszek poprawiających swoje porozciągane mohery i facetów odpalających szluga i nerwowo rozglądających się, czy przypadkiem ktoś nie będzie chciał sprawić, że będzie to najdroższy szlug w ich życiu.

Przystankowa rutyna. Aha, zapomniałem o Panach, którzy lubią krążyć w takich miejscach, nazywają wszystkich kierownikami i wspaniałomyślnie chcą pożyczyć zdrowia, szczęścia, pomyślności i… pięć złotych na kieliszeczek chlebka. Ale oni przynajmniej poświęcają Ci jakąś uwagę i patrzą na Ciebie jak na człowieka, a nie jak na kosmitę z zielonym siusiakiem na czole.

Facet musi podejść pierwszy do kobiety

Byłem przekonany, że absolutnie nic ciekawego się nie wydarzy przez ten kwadrans. Wtedy kątem oka zobaczyłem ją. Pewnym krokiem wyzwolonej, niczym “Frytka”, kobiety ewidentnie szła w stronę przystanku. Jeśli Jezus kiedykolwiek zejdzie na Ziemię, to będzie musiał się bardzo postarać, aby mieć tak spektakularne wejście jak ona. Nagle cała otaczająca mnie szarość prysnęła, niczym mydlana bańka. Fuj, co za stereotypowe porównanie. Nieważne. Gdy o niej myślę, nie mogę jednocześnie myśleć o niczym innym, a już na pewno nie o tym do czego porównać “pryśnięcie”.

Szarość, znużenie i apatia w jednej chwili ustąpiły miejsca wszystkim kolorom tęczy. Ba, żeby tylko! Nagle świat stał się kolorowy, niczym kreacje Jacykowa dla przedszkolanek. A może po prostu przestałem na nie zwracać uwagę? Nie wiem, nie pamiętam. Pamiętam za to każdy szczegół jej wyglądu. Każdy najmniejszy detal, który idealnie komponował się w onieśmielającą całość. Już w myślach układałem list do odpowiednich organów z prośbą o wpisanie jej na listę światowego dziedzictwa UNESCO, nie zauważając nawet jak szybko się zbliżyła. Mijając mnie, jak gdyby od niechcenia, przeszyła mnie wzrokiem na wylot i delikatnie się uśmiechnęła. Może nawet było w tym uśmiechu trochę zalotności. A może to tylko ja chciałem ją w nim widzieć. Odwzajemniłem uśmiech, chociaż wydawało mi się, że zrobiłem to w nieporadny sposób.

Nie była wysoka. Mogę chyba nawet zaryzykować stwierdzenie, że była dość niska. Ale właśnie takie uwielbiam. Miała jakieś 162 – 165 cm wzrostu. Dość wysokie obcasy sprawiały jednak, że urastała do rangi międzygalaktycznej TOP Model. Delikatnie kręcone, ciemnobrązowe włosy mieniły się w słońcu, niczym diamenty, łagodnie opadając na jej opalone, okryte jedynie cienkimi ramiączkami bluzki, ramiona. Promienie oświetlające jej sylwetkę wydawały się tworzyć wokół niej poświatę na wzór tej ze świętych obrazków. A może tylko ja to tak widziałem? Nie, musiał to widzieć każdy.

Ciemne, ogromne oczy, przy których bazyliszek miał siłę rażenia sylwestrowej petardy w porównaniu z bombą atomową i cudowne kreski, które wciskały w tę anielską subtelność nutkę drapieżności i charakteru. Usta i paznokcie, cytując klasyka, czerwone jak cegła, czyli właśnie takie, jakie być powinny. Delikatne rysy twarzy zwieńczone słodko zadartym noskiem, który nadawał jej jeszcze więcej wdzięku i dziewczęcości. Tatuaż zakrywający większość przedramienia sprawił, że nogi zrobiły mi się jak z waty, a w głowie zrodził się mętlik, jakiego nie odczuwałem nigdy wcześniej. No i ten uśmiech. Uśmiech, który onieśmielił mnie, gdy przechodziła i posłała go w moim kierunku. Ach, gdybyś mógł widzieć ten uśmiech, wcale byś mi się nie dziwił. Krótka, biała spódniczka za kolano wieńczyła dzieło, którego sam mistrz Michał Anioł by się nie powstydził.

Pomyślałem: “Kurwa, gdyby była moja”. Tak właśnie sobie pomyślałem. Ale przecież siedząc tu skulony i nawet w myślach jąkając się niczym pierwszoklasista, który tłumaczy się z włożenia zdechłej myszy do piórnika koleżanki, prędzej ktoś rzuci mi dwójkę do plecaka lub zaoferuje odprowadzenie do schroniska dla bezdomnych. Weź się w garść. Tak jest! Podejdę, zagadam do niej. W końcu co mam do stracenia?

Nieśmiałość do kobiet – to takie typowe

W tym samym czasie do głosu doszły lęki, strach przed odrzuceniem i wątpliwości które brutalnie chwyciły mnie w pół i z siłą Pudziana mentalnie cisnęły o ziemię. A co jeśli totalnie mnie zleje i powie, że wolałaby iść na kawę z wykastrowanym szympansem niż ze mną? Co jeśli jedynie zmierzy mnie pogardliwym wzrokiem i nie odezwie się ani słowem, niewerbalnie dając do zrozumienia, że jestem co najmniej dwie ligi niżej?

W ferworze myśli, które toczyły ze sobą bój tak zażarty, że nie powstydziłaby się tego polska husaria pod Kircholmem, ponownie ukradkiem spojrzałem w jej stronę. Ona, traf chciał, w tym samym momencie zrobiła to samo i nasze spojrzenia ponownie się sppotkały. Jej kąciki ust jakby po raz drugi delikatnie uniosły się ku górze. A może znowu tylko tak mi się wydawało? Może tylko widziałem to, co chciałbym zobaczyć? Natychmiast spuściłem wzrok, niczym struś, chowający głowę w piasek, udając, że odpisuję na sms’a, który nigdy do mnie nie dotarł.

Niewyobrażalne wręcz frajerstwo. Co ona musiała sobie o mnie pomyśleć? – ta myśl paraliżowała mnie do tego stopnia, że nie zauważyłem nawet jak wstała i pospieszyła w stronę nadjeżdżającego tramwaju. Zawadziwszy czubkiem buta o wystająca kostkę chodnika, delikatnie się zachwiała. Lekko speszona odwróciła się raz jeszcze w moim kierunku tak, jakby chciała się pożegnać. W jej oczach widać było rozczarowanie. Tym razem już się nie uśmiechnęła. Dotarło do mnie, że prawdopodobnie nie zrobi tego już nigdy. A przynajmniej uśmiech ten nie będzie adresowany do mnie.

Historia ta wydarzyła się blisko 4 lata temu. Nigdy nie zapomnę jej hipnotyzującego wzroku i uśmiechu, który jest wzorem porównawczym do wszystkich uśmiechów, które zobaczyłem później.

Co by było, gdybym zaczął rozmowę z tą nieznajomą? Nie wiem. Być może teraz brałbym ślub, być może prasowałaby moją koszulę. Może leżelibyśmy zmęczeni wśród bezładnie porozrzucanych ubrań i cieszylibyśmy się swoją obecnością, tak po prostu. A może zwyczajnie spławiony, z podkulonym ogonem, wróciłbym na przystankową ławkę. Tego nie wiem.