Nigdy nie zaciągniesz mnie na nauki przedmałżeńskie

Nauki przedmałżeńskie są obowiązkowe, ale i niepotrzebe. Jak wiadomo nie od dziś, kościół lubi ingerować w przeróżne dziedziny życia. Polityka, kwestie rodzinne, wychowywanie dzieci, sprawy, w których, przynajmniej teoretycznie, nie mają prawa mieć doświadczenia – opinia przedstawicieli kościoła w naszym kraju w dalszym ciągu ma siłę niebotyczną, a słowo proroka z Torunia jest często stawiane ponad słowem tego prawdziwego z Nazaretu.

Dziwnym byłoby więc, gdyby jego przedstawiciele nie skorzystali z szansy „edukowania”, młodych najczęściej, ludzi chcących zrobić również średnio logiczną rzecz, a więc wziąć ze sobą ślub, robiąc to dzięki zmuszaniu (inaczej tego nazwać nie umiem) ich do uczestnictwa w naukach przedmałżeńskich. Czemu średnio logiczną? O tym może innym razem. Indoktrynacja w ramach przygotowań do komunii św., rok później powtórka z rozrywki przy okazji rocznicy tejże komunii św., następnie bierzmowanie i w końcu ślub. Kościół cały czas trzyma rękę na pulsie i przed żadną wymyśloną przez siebie okazją nie omieszka przeorać Twojego mózgu swoimi, często debilnymi, oderwanymi od rzeczywistości dogmatami i zasadami.

Czy nauki przedmałżeńskie są obowiązkowe?

Tak, nauki przedmałżeńskie są obowiązkowe i są warunkiem udzielenia ślubu kościelnego. 

Nie wiem, to się wypowiem

Chyba jedynie tą maksymą kierują się „dobrodzieje” pouczając, ewangelizując, strofując i strasząc wręcz tych biednych, młodych ludzi na wypadek, gdyby któreś z nich choćby pomyślało o niezastosowaniu się do ich wytycznych. Czym straszą? Standardowo, a więc diabłem, szatanem, demonami i wiecznym potępieniem, ogólnie nic nowego. Inna sprawa, że ilość ludzi, którzy są w 100% przekonani co do istnienia wyżej wymienionych gwałtownie spada i najczęściej przyszli małżonkowie wpuszczają to jednym, a wypuszczają drugim uchem. Brawo oni!

Nie chodzi tu już jednak nawet o indywidualne podejście do sprawy danej jednostki. Chodzi o sam jakże pojebany fakt, że człowiek, który w teorii nigdy nie założył własnej rodziny (oczywiście praktyka jest zgoła odmienna, myślę, że nie ma osoby, któranie słyszałaby w swoim środowisku o księdzu, któremu pękła guma) ma uczyć kogoś jak w tejże rodzinie egzystować i jakimi zasadami się kierować. Z całym szacunkiem, ale wymacanie od czasu do czasu jakiegoś ministranta na zakrystii to znikome doświadczenie w porównaniu z mieszkaniem z kimś kilkanaście bądź kilkadziesiąt lat pod jednym dachem z kilkorgiem dzieci. Równie dobrze możemy zaprowadzić zepsuty samochód do weterynarza, żeby powiedział nam jak go naprawić, ale przyznasz, że byłoby to co najmniej idiotyczne.

Trzeba przyznać jednak, że biorąc pod uwagę samą ideę i główne założenie (oprócz tego materialnego rzecz jasna) nauk przedmałżeńskich nie można tej idei określić mianem idiotycznej – byłoby to z pewnością dość spore nadużycie. Jedyne, co mi się tutaj nie zgadza to podmiot nauczający. Tyle.

„Perełki” na naukach przedmałżeńskich

Osobiście, ostatnią rzeczą, jaką chciałbym zrobić, poza przytrzaśnięciem penisa w imadle, to wziąć ślub kościelny. Nie wiadomo jednak, jak potoczy się moje życie i jak będzie zapatrywała się na tę sprawę ta jedna jedyna. Mam nadzieję, że będzie na tyle tolerancyjna, że dojdziemy do kompromisu w tej kwestii, bo wiadomo ślub kościelny wiąże się z naukami przedmałżeńskimi, a tego moja nieskromna osoba by prawdopodobnie mentalnie nie udźwignęła.

Kiedy słyszę od znajomych, którzy jakimś cudem, bez znacznego uszczerbku na psychice, przez to przebrnęli lub czytam w necie o „kwiatkach”, które serwują duchowni otępiając swoich uczniów, to załącza mi się syndrom Breivika. A więc co takiego słyszą ludzie na naukach przedmałżeńskich?

Winna jest zawsze kobieta

Zacznę od mocnego uderzenia – na jednym z wykładów, pewien niezwykle współczujący, miłosierny, empatyczny i wyznający zasadę równości wszystkich ludzi, ksiądz uprzejmie uświadomił niemało zaskoczoną młodą parę, że jeśli mąż zdradza, bądź też bije swoją żonę to jest to wina kobiety, ponieważ… była złą żoną.

Sprawdź też: Niska samoocena powoduje prokrastynację

Gdyby akurat ten kretyn prowadził nauki przedmałżeńskie, na których jakimś cudem bym się znalazł to prawdopodobnie sprawa skończyłaby się w sądzie, gdzie siedziałbym jako oskarżony o pobicie lub morderstwo ze szczególnym okrucieństwem i profanację zwłok. Jako linię obrony przyjąłbym retorykę ofiary i na pytanie wysokiego sądu czemu to zrobiłem, odpowiedziałbym, że to jego wina, bo, parafrazując Franza Mauer’a z „Psów” „to zły ksiądz był”.

Dwójka dzieci to grzech

Wiedziałeś o tym, że jeśli masz mniej niż troje dzieci to będziesz smażył się w otchłaniach piekielnych na wieki wieków? Według księdza z parafii w Zapiździejewie Dolnym posiadanie jednego, dwojga lub, co gorsza, nieposiadanie dzieci w ogóle to grzech i taki oto kit wciskał ludziom do głów na naukach przedmałżeńskim pod swoim kierownictwem. Tak więc, moi drodzy, jeśli jesteście po ślubie i nie macie przynajmniej trójki dzieci to uprawiajcie seks na potęgę.

Zapytacie – ale co w sytuacji, gdynie stać nas na drugie trzecie lub, na ten moment, nawet na pierwsze dziecko? Spokojnie, ksiądz z Zpiździejewa ma dla Was rozwiązanie, mówiąc, że z „braku chleba jeszcze nikt nie umarł”. Dziękuję, problem rozwiązany, idżcie w pokoju Chrystusa. Dobrodziej popieraswoją tezę jakże empatycznym argumentem, mówiąc, że jeśli rodzice mają jedno dziecko i stracą je niespodziewanie to jest im bardziej przykro niż w przypadku, gdy mają ich czworo i jedno z nich odejdzie, bo przecież zostają im jeszcze 3. Miałem 4 szklanki, ale jedna mi się stłukła, dobrze, że zostały mi jeszcze trzy. Ja tak to widzę. Żenada.

Seks przed ślubem zabroniony

Inny ksiądz, który teleportował się na potrzeby wygłoszenia nauk prosto ze średniowiecza raczył poinformować przybyłych, że osoby,które uprawiają seks przed ślubem nigdy nie dostaną rozgrzeszenia. W niebie muszą mieć chyba bardzo dużo wolnych miejsc w takim razie, a piekło powinno być sukcesywnie rozbudowywane, żeby pomieścić tych wszystkich „niegodziwców”, którzy mieli ochotę na bzykanko zanim usłyszeli „jesteście mężem i żoną”. Co najśmieszniejsze jedną z indoktrynowanych była kobieta w siódmym miesiącu ciąży,którą jednak do świątyni o dziwo wpuścił. No ale przecież w tych jakże ciężkich dla kościoła czasach nie można pozwolićsobie na stratę żadnego klienta, który da „co łaska”, czyż nie?

Nowoczesne imiona przyczyną zepsucia

Nie wiem czy zdawaliście sobie z tego sprawę i jesteście świadomi krzywdy jaką możecie wyrządzić swojemu dziecku dając mu nowoczesne imię. Przypisanie dziecku takiego imienie wpływa na jego osbowość i charakter, prowadzi do konsumpcjonistycznego stylu życia i ogólnego zepsucia tej biednej małej, niczego nieświadomej istotki. Naprawdę, proszę Was nie róbcie tego swoim pociechom i nakurwiajcie samych Kazimierzów i Stanisławy.

Oczywiście nauki przedmałżeńskie to kolejny pretekst, aby wyciągnąć trochę dodatkowej kasy od swoich baranków i co najgorsze „co łaska” czasem nie wystracza i ustalone są cenniki. Sypniesz groszem – ślub dostaniesz, nie masz to narazie i przyjdź jak będziesz miał. Ile w tym miłosierdzia i troski o bliźniego.

Prowadzenie nauk przedmałżeńskich przez księdza to jak wykład na temat interpretacji obrazów prowadzony przez niewidomego od urodzenia. Tyle. Szczęść boże…